Byłem ostatnio na ciekawym seminarium na temat "Energetyka jądrowa i odnawialne źródła energii w świetle zrównoważonego rozwoju". I tak mnie naszło, żeby napisać kilka słów na ten temat tu na blogu. Bo jest on przecież też o odnawialnych i alternatywnych źródłach energii.
W czasie seminarium ścierały się generalnie dwie opcje:
- energetyka jądrowa jest fajna i powinniśmy budować elektrownie atomowe,
- elektrownie wiatrowe są fajne i powinniśmy budować dużo wiatraków.
Tak, powinniśmy budować elektrownie atomowe. Najlepiej od razu kupić dziś paliwo na ich cały okres żywotności, czyli te 60 lat. To nieduży wydatek i niewielki plac będzie potrzebny, żeby można było to przechować. Oszczędzimy na uprawnieniach do emisji dwutlenku węgla, których nam niedługo zabraknie.
Z drugą opcją zgadzam się tylko połowicznie.
Tak, elektrownie wiatrowe są fajnie. Jak się już wyprowadzę z mieszkania i zamieszkam w domu pod miastem, na pewno kupię albo zbuduję kilka turbin wiatrowych.
Gorzej, że w dużej skali elektrownie wiatrowe same z siebie są beznadziejnym pomysłem. I to z bardzo prostej, oczywistej wręcz, przyczyny. Przyczyny, o której wielu ludzi zdaje się zapominać.
Przecież wiatr nie wieje non-stop. A co, jeśli wiatr nie wieje? Przecież ludzie nie wyłączą elektrycznych czajników czy telewizorów, bo właśnie leci "M jak Mdłości"... Skoro wiatru nie ma i wiatraki stoją, prąd trzeba robić w klasycznych, węglowych (póki co) elektrowniach.
Niestety, węglowe elektrownie odpala się baaardzo długo. Kilka dni. W związku z tym, taka elektrownia musi przez cały czas być opalana węglem, żeby mogła w razie czego dać ten prąd na te czajniki i telewizory.
Wiatraki mają sens, gdy się w ich pobliżu montuje źródła awaryjne. Na przykład elektrownie na gaz ziemny, zbudowane z turbinami gazowymi albo silnikami tłokowymi. Taka turbina gazowa, może być na przykład zdemontowana z samolotu, odpala się w ciągu kilkudziesięciu sekund a najpóźniej kilku minut. Silnik tłokowy podobnie. Takie źródło pracuje na drogie paliwo (olej opałowy, gaz ziemny), ale za to przez krótko, więc nie jest to bardzo kosztowne.
Gorzej, że właściciele elektrowni wiatrowych wcale nie myślą o tym, by budować takie awaryjne źródła. Oni tylko oczekują, że ktoś ich przyłączy do sieci przesyłowej i ktoś będzie dbać o to, żeby w razie braku wiatru w gniazdkach był prąd. I że ten ktoś odkupi od nich każdą ilość ich "zielonego" prądu.
Niestety, nie tędy droga. Elektrownie wiatrowe mają sens w skali małych instalacji, najlepiej odłączonych na stałe od sieci...
1 komentarzy:
Ciekawy artykuł. Jednak raczej nie ma takiej praktycznie nie ma możliwości żeby w całym kraju nie wiało....Co więcej jeżeli chodzi, np. o elektrownie atomową , osobiście wolałbym żeby wiatraki się popsuły i zabrakło prądu, aniżeli atomówka :)
pozdrawiam
Prześlij komentarz