Ekoenergia - jak być przyjaznym dla środowiska?

30 września 2008, 17:23

Maly dodatek do kominka

Weekend spędziliśmy z żoną u moich rodziców na działce. Stoi tam drewniany domek letniskowy, niemalże nieocieplony. Jako że temperatury w tym roku jesienią nie bywają zbyt wysokie, trzeba było się ogrzewać kupionym parę lat temu przez ojca wolno stojącym piecem (kozą).

Wypatrzyłem jakiś czas temu na Allegro.pl wymiennik ciepła służący do poprawy sprawności takich pieców i kominków. Niestety, kominki i piece wolno stojące nie wykorzystują większości energii zmagazynowanej w spalanym drewnie. Znaczna część ciepła ucieka do atmosfery przez komin. Ale można temu nierzadko zapobiec.

U moich rodziców koza podłączona jest blaszaną rurą do komina. Nad piecem jest pionowy odcinek rury, kolanko, następnie poziomy odcinek wchodzący do komina. Na tym pierwszym kawałku rury zamontowaliśmy ten wymiennik ciepła. W zasadzie nie tyle wymiennik ciepła, ile raczej radiator.



Powierzchnia wymiany ciepła na tym najgorętszym przecież odcinku rury wzrosła znacząco. Według rodziców domek ogrzewał się znacznie szybciej, niż wcześniej.

Na poziomym odcinku przewodu kominowego taki wymiennik się nie sprawdzi. Tam unoszące się do góry powietrze przepływa wokół rury zupełnie inaczej...

22 września 2008, 12:16

Elektrownie atomowe, czy wiatrowe?

Byłem ostatnio na ciekawym seminarium na temat "Energetyka jądrowa i odnawialne źródła energii w świetle zrównoważonego rozwoju". I tak mnie naszło, żeby napisać kilka słów na ten temat tu na blogu. Bo jest on przecież też o odnawialnych i alternatywnych źródłach energii.

W czasie seminarium ścierały się generalnie dwie opcje:

  • energetyka jądrowa jest fajna i powinniśmy budować elektrownie atomowe,
  • elektrownie wiatrowe są fajne i powinniśmy budować dużo wiatraków.
Z pierwszą opcją zgadzam się niemal bezwarunkowo.

Tak, powinniśmy budować elektrownie atomowe. Najlepiej od razu kupić dziś paliwo na ich cały okres żywotności, czyli te 60 lat. To nieduży wydatek i niewielki plac będzie potrzebny, żeby można było to przechować. Oszczędzimy na uprawnieniach do emisji dwutlenku węgla, których nam niedługo zabraknie.

Z drugą opcją zgadzam się tylko połowicznie.

Tak, elektrownie wiatrowe są fajnie. Jak się już wyprowadzę z mieszkania i zamieszkam w domu pod miastem, na pewno kupię albo zbuduję kilka turbin wiatrowych.

Gorzej, że w dużej skali elektrownie wiatrowe same z siebie są beznadziejnym pomysłem. I to z bardzo prostej, oczywistej wręcz, przyczyny. Przyczyny, o której wielu ludzi zdaje się zapominać.

Przecież wiatr nie wieje non-stop. A co, jeśli wiatr nie wieje? Przecież ludzie nie wyłączą elektrycznych czajników czy telewizorów, bo właśnie leci "M jak Mdłości"... Skoro wiatru nie ma i wiatraki stoją, prąd trzeba robić w klasycznych, węglowych (póki co) elektrowniach.

Niestety, węglowe elektrownie odpala się baaardzo długo. Kilka dni. W związku z tym, taka elektrownia musi przez cały czas być opalana węglem, żeby mogła w razie czego dać ten prąd na te czajniki i telewizory.

Wiatraki mają sens, gdy się w ich pobliżu montuje źródła awaryjne. Na przykład elektrownie na gaz ziemny, zbudowane z turbinami gazowymi albo silnikami tłokowymi. Taka turbina gazowa, może być na przykład zdemontowana z samolotu, odpala się w ciągu kilkudziesięciu sekund a najpóźniej kilku minut. Silnik tłokowy podobnie. Takie źródło pracuje na drogie paliwo (olej opałowy, gaz ziemny), ale za to przez krótko, więc nie jest to bardzo kosztowne.

Gorzej, że właściciele elektrowni wiatrowych wcale nie myślą o tym, by budować takie awaryjne źródła. Oni tylko oczekują, że ktoś ich przyłączy do sieci przesyłowej i ktoś będzie dbać o to, żeby w razie braku wiatru w gniazdkach był prąd. I że ten ktoś odkupi od nich każdą ilość ich "zielonego" prądu.

Niestety, nie tędy droga. Elektrownie wiatrowe mają sens w skali małych instalacji, najlepiej odłączonych na stałe od sieci...

8 września 2008, 09:45

Prysznic sloneczny

Kupiłem go na potrzeby wyjazdów moim samochodem kempingowym. Ale przydał się ostatnio w naszym mieszkaniu w Żyrardowie, bo od paru dni nie ma tam ciepłej wody. Jako, że jedynym źródłem energii w tym mieszkaniu jest prąd (gazu ziemnego tam nie ma) a podgrzanie wody do kąpieli w elektrycznym czajniku nie jest łatwe, przyniosłem prysznic słoneczny z piwnicy.

Jego konstrukcja nie jest skomplikowana. Ot, worek z grubego plastiku (trochę podobny pod tym względem do dmuchanych materaców), zaopatrzony w rurkę zakończoną "sitkiem" jak w konewce. Poleżał sobie trochę ponad 3h na słońcu. Po tym czasie 20 litrów wody nagrzało się na tyle mocno, że kąpiel była czystą przyjemnością. :)

Jak się już przeprowadzę z tego mieszkania do domu na działce (którego to domu na razie nie ma, ale może będzie tzw. domek holenderski), na pewno zbuduję sobie kolektor słoneczny i z jego pomocą "napędzę" jakiś słoneczny prysznic z prawdziwego zdarzenia. ;)