Ostatnio w kilku miejscach w internecie (między innymi na drugim moim blogu) byłem uczestnikiem dyskusji na temat tego, czym jest dom ekologiczny.
Im dłużej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że nie ma jednej definicji czegoś takiego, jak dom ekologiczny. Postaram się przedstawić Wam dwie rywalizujące ze sobą koncepcje definicji domu ekologicznego i wyjaśnić, dlaczego uważam tylko jedną z nich za właściwą.
Dom ekologiczny = dom naturalny
To pierwsza definicja. W jej myśl dom ekologiczny powinien być wykonany z ekologicznych (naturalnych) materiałów budowlanych i samo wykonanie tego domu powinno być ekologiczne. A zatem nie ma mowy o stosowaniu żadnych energochłonnych materiałów budowlanych w rodzaju cegieł i innej ceramiki. Rezygnujemy też z cementu, bo klinkier cementowy też wypala się w wysokich temperaturach. Plastiku też nie kupujemy, bo przecież plastik to chemia a chemia to zło. Zostaje nam w zasadzie tylko drewno jako materiał konstrukcyjny, przeróżne włókna drzewne do izolacji, no i szkło do okien, bo przecież z niego nie da się zrezygnować. W ten nurt doskonale wpiszą się również domy z tzw. straw bale, czyli ściany z kostek słomy obłożonych warstwą gliny.Ta koncepcja mi się nie podoba, choć nie ukrywam, że z wielką przyjemnością wybuduję sobie budynek garażowo-biurowo-gospodarczy właśnie w technologii glino-słomy. :)
Dom ekologiczny = przyjazny środowisku w czasie użytkowania
To druga definicja. Jej założenie jest takie, że dom ekologiczny w całym okresie użytkowania wywiera możliwie mały wpływ na środowisko. Jest przede wszystkim energooszczędny, bo przecież większość energii nasze domy zużywają na ogrzewanie. A zatem efektywny system grzewczy, ale przede wszystkim dobrze ocieplony dom, jest podstawą ekologicznego domu. Do tego dodać należy oszczędność wody (czyli wodooszczędne pralka i zmywarka), może system powtórnego wykorzystania szarej wody, może magazynowanie deszczówki. No i z pewnością jakiś rozsądny sposób oczyszczania ścieków, czyli na pewno nie nieszczelne szambo, ale przydomowa oczyszczalnia ścieków...To podejście jest mi znacznie bliższe. Choć faktycznie energia wbudowana w budynek (czyli zużyta do produkcji materiałów budowlanych) może być spora i w całkowitym bilansie energetycznym budynku może stanowić kilkanaście procent, to przecież niewielki dodatkowy nakład energii może powodować znaczne oszczędności w późniejszym czasie. Zwłaszcza, gdy się tą energię "wyda" mądrze.
W swoim domu chyba będę godzić te dwie koncepcje. Wykorzystam bowiem jako materiał konstrukcyjny drewno i płyty drewnopochodne (konkretnie OSB) a jako izolację przede wszystkim energochłonną wełnę skalną (mineralną) i trochę styropianu. Okna nie drewniane, chyba okna z PCV będą tańsze. A na elewację raczej nie deski, tylko też PCV -- pod postacią sidingu o kolorze i fakturze drewna. Betonu tylko tyle, co na płytę fundamentową i wylewki podłogowe...
3 komentarzy:
Dziękuję za link do drugiego bloga - nie wiedziałam, że Pan go prowadzi. Na pewno zajrzę ;)
wiele pomysłów postaram sie wykorzystać dziękuje :)
Faktycznie takie rozwiązania są bardzo popularne i ja jeszcze chcę dodać, że także dobrze wiedzieć komu zlecić podłączenie instalacji wodnej. U mnie takimi sprawami zajął się hydraulik http://hydraulik.wroclaw.pl/ i wszystko działa jak należy.
Prześlij komentarz